Subscribe

Gene Roddenberry

Autor: Alamar on sobota, 2 listopada 2013

Gene Rodenberry twórca "Star Trek"

Kiedy w kinie wyłączasz komórkę i patrzysz na film o dzielnych ludziach w kosmosie, dwa razy podziękuj Gene Roddenberry'emu. Dlaczego dwa? Bo jego "Star Trek" był początkiem miłości Hollywood do międzyplanetarnych przygód. Po drugie, gdyby nie "Star Trek", pewien inżynier z Motoroli nie wpadłby na pomysł zbudowania przenośnego telefonu.
Jest druga połowa XXIII w. Granice kosmosu. Statek „Enterprise” Zjednoczonej Federacji Planet prowadzi misję „odkrywania nowych, obcych światów, poszukiwania nowych form życia i nowych cywilizacji”. Kapitan Kirk „śmiało dąży tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek”.
Jest rok 1966. Losy przystojnego Ziemianina i jego załogi śledzą na bieżąco tysiące Amerykanów. W każdy czwartek telewizja NBC emituje wieczorem godzinną relację z kolejnego etapu podróży „Enterprise”. Jednak im bardziej statek Federacji brnie w kosmos, tym bardziej spada oglądalność. Ostatecznie serial „Star Trek” znika z anteny na trzy miesiące przed lądowaniem człowieka na Księżycu.
Wiersze z bombowca
Lata 60. XX w. to najbardziej dynamiczny okres w krótkiej historii podboju kosmosu. To również okres zmian społecznych, rewolucji seksualnej, wojny w Wietnamie i triumfu telewizji. To wszystko porusza wyobraźnię czterdziestoparoletniego telewizyjnego scenarzysty, którego biografia mogłaby stać się kanwą niejednego filmu.
Gene Roddenberry jest jednym z najczęściej odznaczanych amerykańskich pilotów II wojny światowej. Wykonuje blisko 100 bojowych lotów.
Latając na bombowcach nad Pacyfikiem, podejmuje równocześnie pierwsze próby pisania - jego poezję drukuje „New York Times”. Po kapitulacji Japonii 24-letni Gene rozpoczyna pracę w liniach lotniczych Pan Am.
Obsługuje transkontynentalne trasy, co w jego przypadku okaże się równie ryzykowne, jak misje wojenne. Podczas lotu z Kalkuty w silnikach samolotu wybucha pożar. Roddenberry ląduje na syryjskiej pustyni, chwilę później maszyna zostaje otoczona przez koczowników spragnionych łupów. Gene pertraktuje kilka godzin, staje w obronie pasażerów i organizuje ekspedycję po pomoc do najbliższego miasta.
Gdy w końcu cały i zdrowy wraca do Ameryki, postanawia zrezygnować z życia pełnego przygód na rzecz ich opisywania. Tuła się po gazetach, wydawnictwach i studiach telewizyjnych, ale nikt  nie chce zawierzyć literackim talentom bohaterskiego pilota. W końcu ten znajduje pracę w... policji, gdzie pisze przemówienia dla komendanta.
Po kilku latach jedna z telewizji zgłasza się nieoficjalnie do Roddenberry'ego z prośbą o przelewanie na papier historii najbardziej spektakularnych śledztw. Pod pseudonimem powstają pierwsze scenariusze. Wkrótce Gene ma na tyle silną pozycję w środowisku Hollywood, że odchodzi z policji. Pracuje przy serialach.
Star Treakfot. Juliens Auctions / Barcroft Media
Uwaga, Rosjanin!
Po dziesięciu latach snucia opowieści o bohaterskich mężczyznach, sprawiedliwych kowbojach i nieustraszonych policjantach, gdzie wszystko było stereotypowe, pozbawione życiowej prawdy i oparte na mitach, Gene Roddenberry ma dość pracy dla telewizji. Jak sam mówił - telewizja wyrosła głównie na pokazywaniu przemocy. Jak większość przechodzących kryzys wieku średniego facetów zapragnął spokoju.
- Chciałem powiedzieć środowisku, że można poruszyć widzów, nie tylko pokazując samochodowe pościgi. Niepo- trzebnie wydajemy wielkie pieniądze na to, żeby stresować ludzi - mówił w jednym z niewielu wywiadów.
Wyobraził sobie świat bez konfliktów. Świat, w którym działaniem człowieka nie kierują emocje, a zdrowa logika. W którym największa obelga to: „Twoja matka ma płaskie czoło!”. Świat bez Boga, który był jego zdaniem główną przyczyną wszystkich wojen. Stworzenie tego świata kosztowało jedynie 180 tys. dol. za jeden godzinny odcinek. W sumie serial o podróży Drogą Mleczną na krańce galaktyki był tańszy niż produkcja „Mission Impossible” - telewizyjnej odpowiedzi na Jamesa Bonda podbijającego ekrany kin.
- „Star Trek” to nie jest science fiction. „Star Trek” jest o człowieku. Myślę, że to główna przyczyna, dla której serial stał się tak popularny. Bo co może być bardziej interesującego niż człowiek - tłumaczył 25 lat po premierze.
Pierwsze odcinki potwierdziły przeczucia Roddenberry'ego - telewizja nie potrzebuje przemocy, ma po prostu zaciekawiać widza. A czy może być coś bardziej wciągającego niż odkrywanie nowych pozaziemskich cywilizacji pięć lat po locie Gagarina i trzy lata przed misją Apollo?
Serial zdobywa początkowo 40-procentowy udział widowni, ale po kilku tygodniach oglądalność spada. Recenzje krytyków nie są zbyt pochlebne, niektórzy wytykają, że format jest nieprawdopodobny, nudny, zagmatwany i po prostu nie działa.
W dodatku na ekranie dzieją się rzeczy w tamtych czasach niewyobrażalne. Jak w środku zimnej wojny pogodzić się z tym, że losy kapitana Kirka zależą od młodego Rosjanina, oficera nawigacji? Na pokładzie „Enterprise” dochodzi też do pierwszego w dziejach kinematografii pocałunku pomiędzy czarną kobietą a białym mężczyzną.
I chyba właśnie to złamanie ówczesnej politycznej poprawności bardziej drażni dziennikarzy i szefów telewizji niż uboga scenografia i kiczowate kostiumy. Producenci próbują więc przynajmniej przekonać Roddenberry'ego, by w misję udał się również chrześcijański duchowny. Ten odpowiada, że w Boga przestał wierzyć jako czternastolatek, gdy przyjmując Chrystusa pod postacią chleba i wina, zdał sobie sprawę, że to jest raczej akt kanibalizmu niż wiary.
Misja chwilowo przerwana
„Star Trek” staje się dla NBC problemem, z którym nie do końca wiadomo, co zrobić. Oglądalność nie jest wysoka, ale widownia to osoby dobrze sytuowane, zamożni konsumenci. Serial ma złe oceny, ale podczas drugiego sezonu stacja otrzyma kilkaset tysięcy listów od fanów, żądających kontynuacji misji „Enterprise”. Po wyprodukowaniu 79 odcinków zapada ostateczna decyzja.
Kapitan Kirk musi przerwać swoją misję. Na pocieszenie NBC proponuje Roddenberry'emu odkupienie praw do serialu za jedyne 150 tysięcy dolarów, ale on sam nie wierzy, że stworzony przez niego świat przyszłości ma przed sobą przyszłość.„Star Trek” trafia do lokalnych kablówek, zostaje przesunięty na letnie pasmo powtórek i nagle zyskuje drugie życie. Amerykę ogarnia trekomania.
- Jest tylko kilka innych produkcji w historii kina i telewizji, które stworzyły tak silną więź widza z filmowaną opowieścią, jak w przypadku „Star Trek” - powie o nim jeden z hollywoodzkich producentów. Wśród fanów serii byli Martin Luther King, Frank Sinatra, Ronald Raegan, a obecnie - Barack Obama.
Kilka lat po premierze serialu na kampusach uniwersyteckich urządzane są konwencje miłośników serialu.
Roddenberry jest zapraszamy z odczytami, by opowiadać nie tyle o świecie przyszłości, ale o idei humanizmu. Ceniący prywatność scenarzysta musi się nagle zarzekać na łamach prasy, że nie jest żadnym guru, papieżem ani przywódcą ruchu religijnego.
Star Treakfot. Corbis
Fizycy zainspirowani serialem debatują o możliwościach poruszania się z prędkością ponadświetlną, zastanawiają się nad działaniem amortyzatorów bezwładności, pytają o funkcję transportera, który jest w stanie przenieść członka załogi nawet na 40 tys. km. Niektóre z praw fizyki, na które mogli liczyć bohaterzy serialu, a które nie były znane widzom, wkrótce znajdują potwierdzenie w nauce.
W pół roku od premiery okazuje się, że podróże w czasie teoretycznie są możliwe dzięki czarnym dziurom (Roddenberry nazywał je czarnymi gwiazdami), a pierwszy telefon komórkowy wyprodukuje inżynier Motoroli zafascynowany komunikatorem, z którego korzystali członkowie załogi kapitana Kirka.
Marzenia o lepszym świecie
W ciągu 10 lat od telewizyjnej premiery serial będzie pokazany w 48 krajach, NASA ochrzci pierwszy prom kosmiczny  imieniem „Enterprise”, na spotkania z scenarzystą „Star Trek” przychodzą tysiące osób, można kupić koszulki z wizerunkami bohaterów kosmicznej epopei. Fantazjowanie na temat przyszłości staje się modne.
W głowie George'a Lucasa rodzi się historia Luke'a Skywalkera, natomiast Gene Roddenberry podpisuje kontrakt na kinową ekranizację losów Kirka. „Star Trek” wchodzi do kin dwa lata po „Star Wars”. Budżet produkcji rośnie z 5 milionów dolarów do ponad 40. Wpływy zwracają trud, w kilka miesięcy film zarabia 80 milionów dolarów.
W drugiej połowie lat 80.Roddenberry przeprosi się z telewizją. Znów będzie można śledzić losy „Enterprise”, nie wychodząc z domu. Tym razem jeden odcinek miał budżet ponad 1 mln dolarów, a oglądany był w ponad 12 milionach domów!
Powstają kolejne kinowe ekranizacje „Star Treka”. Do chwili śmierci jego twórcy w 1991 r. zostanie zrealizowanych sześć hollywoodzkich superprodukcji, a łączna liczba odcinków serialu zbliży się do 700.Roddenberry'emu udało się stworzyć pierwszy w historii kultowy serial. „Star Trek” nie tylko przetarł ścieżki dla fantastyki, ale utorował drogę „Z archiwum X”, „Rodzinie Soprano”, „Zagubionym” i wszystkim tym produkcjom, które są czymś więcej niż jedynie rozrywką.
Seria o przygodach załogi „Enterprise” nie była pierwszą z gatunku tak zwanej space opery, gdzie widzowie śledzą losy bohaterskich Ziemian penetrujących odległe planety i nawiązujących kontakt z obcymi cywilizacjami.
Ale Roddenberry wykorzystując formułę odysei kosmicznej, stworzył coś więcej - za fabułą skrył odpowiedzi na podstawowe pytania, którymi żyje człowiek. Widząc problemy współczesności, szukał rozwiązań, marząc o świecie przyszłości.Uciekał wyobraźnią w odległe galaktyki, mając dość przyziemnych spraw. Nie chciał być pochowany na planecie zamieszkanej przez człowieka, jego ciało zostało skremowane, a popiół rozrzucony w przestrzeni kosmicznej przez załogę wahadłowca.

0 komentarze: